Pierniczki - pierwsze koty za płoty

Hej :)

W niedzielę odbyło się szkolenie z lukrowania pierniczków. Cała dzień spędziłam na przyswajaniu nowej wiedzy. Wiedziałam, że ich robienie nie jest łatwą rzeczą. Ale dopiero na zajęciach okazało się ile jest tak naprawę roboty/zabawy ze wszystkim.




Najwięcej pracy potrzeba poświęcić przygotowując lukier. O kurczę aby uzyskać odpowiednią konsystencję lukru to jest sporo pracy.... i ile jest różnych potrzebnych ich rodzai. Lukier do krawędzie, lukier do wypełnień, lukier do koronek, lukier do obrazków, likier do ozdób.... Ciekawe czy to wszystkie... Kolejna trudność to uzyskanie odpowiedniego koloru lukru. Czyli jak i ile dodać barwników spożywczych aby mieć taki kolor o jakim się myślało.



Po przygotowaniu już lukrów można było zacząć bawić się w dekorowanie. Czyli zaczął się przyjemny etap pracy. No ale niestety to też wymaga dużego skupienia i precyzyjności. Mnie akurat to odpręża i uspokaja.

Poniżej znajdują się zdjęcia moich prac zrobionych na warsztatach. Nie jest źle :) Ale aby dojść do jakiejś wprawy trzeba ćwiczyć i ćwiczyć. Dużo lukru i ciasteczek na samym początku przygody się zepsuje, no trudno...




Pozdrawiam
maRuda

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga